Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Natalki, w imię tego uczucia serdecznego, które masz dla matki mojej, w imię tego wszystkiego, com ci powiedział wówczas w willi Bzów, czy mi przyrzekasz, że żadnego nie użyjesz sposobu na odebranie sobie życia?
Głowę miała schyloną na piersi. I nagle wydarłszy ręce, pochwyciła moje dłonie, poczęła je całować w uniesieniu namiętnem; i poczułem na mem ciele ciepło jej ust, ciepło jej łez. A ponieważ próbowałem się oswodzić, osunęła się z krzesła na kolana, nie puszczając rąk moich z łkaniem, z twarzą zmienioną okropnie, oblaną potokiem łez.
A ja niezdolny ją podnieść z ziemi, niezdolny do wypowiedzenia jednego bodaj słowa, przejęty okrutnym niepokojem na widok bolesnego kurczu, co wykrzywiał tę twarz bladą śmiertelnie, zapominający o wszelkiej urazie, wszelkim żalu, zapominający wszelkiej dumy, wolny od innego uczucia, prócz ślepej trwogi przed życiem, nie widzący ani w sobie, ani w tej kobiecie przybitej do ziemi, nic więcej, prócz odwiecznej nędzy ludzkiej, prócz wielkiej klęski przekroczeń nieuniknionych, ciężaru zwierzęcego ciała, prócz grozy bezlitosnego fatalizmu, który oplata sam już rdzeń naszych istot i tego nieskończonego smutku fizycznego wszystkich naszych miłości, upadłem także przed nią na kolana, wiedziony instynktowną potrzebą padnięcia przed czemś czołem, ukorzenia się tak samo, jak ta kobieta, co cierpiała