Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zanim umrę, pozwól mi ucałować twe ręce. To jedyna łaska, o którą cię błagam. Teraz oczekuję twoich rozkazów. Gotowa jestem na wszyststko. Mów.
Rzekłem:
— Potrzebnem jest, abyś żyła.
— Niepodobna, Tullio — zawołała — niepodobna! Czy pomyślałeś o tem co się stanie, jeśli ja dalej żyć będę?
— Pomyślałem. Potrzebnem jest, abyś żyła.
— Co za okropność!
I drgnęła gwałtownie, z gestem instynktownego przestrachu: może w tej chwili właśnie poczuła w swych wnętrznościach inne życie, życie tego dziecka, co się miało narodzić.
— Słuchaj, Tullio. Teraz wiesz już wszystko; odtąd samobójstwo nie może mi już posłużyć na ukrycie przed tobą mej hańby. Wiesz wszystko i jesteśmy razem i możemy jeszcze patrzeć na siebie, możemy jeszcze z sobą mówić. Chodzi tu o coś innego zupełnie. Nie myślę bynajmniej o odwróceniu twej czujności po to, by sobie śmierć zadać. Przeciwnie, żądam od ciebie, byś mi dopomógł zniknąć ze świata w sposób najnaturalniejszy, nie budzący niczyich podejrzeń. Mam dwie trucizny: morfinę i sublimat gryzący. Ale może to nic nie warte: trudno jest ukryć otrucie. A trzeba, aby śmierć moja wydała się mimowolną, spowodowaną jakimś przypadkiem, nieszczę-