Strona:Gabryel D’Annunzio - Dzwony.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przypadkiem mój wzrok i zdawało się, że są ze stali, z błyszczącej, twardej stali. A potem nagle pokrywały się, jakby bladą powłoką, miękły. Niech sobie pan wyobrazi klingę, przyćmioną oddechem...
Ale nie, nie mogę panu mówić o mojej miłości; nie mogę, nie mogę mówić o mojej miłości. Nikt się nigdy nie dowie, jak ja ją kochałem, nikt. Ona sama nigdy nie wiedziała, nie wie. Ale ja wiem, że ona mię nigdy nie kochała! Ani jednego dnia, ani jednej godziny, ani jednej minuty!
Wiedziałem to od początku, wiedziałem nawet wówczas, kiedy patrzyła na mnie swojemi zamglonemi oczami. Nie łudziłem się nigdy. Moje usta nie ważyły się nigdy wymówić pytania, wypowiadanego przez wszystkich zakochanych: „Kochasz mnie?“ I przypominam sobie, że, jeżeli kiedy przy niej opanowało mię namiętne pragnienie, to nieraz myślałem: „Gdybym tak mógł jej twarz całować bez jej świadomości o moich pocałunkach“.

Nie, nie mogę panu mówić o mojej miłości. Będę panu opowiadał fakty, drobne zdarzenia, małe nędze, małe sromoty.

— 69 —