Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samych prawie kobiet, dlatego nikt nie odważał się zbliżyć do schowanka, w którem wił się kłąb, złożony z trzech ciał ludzkich, maltretujących się wzajemnie. Nakoniec udało się Janowi oderwać Kaśkę od Rózi i wywlec ją na środek strychu. Z wielkim swym wstydem, zobaczył cały tłum ciekawych i pobladłych ze strachu kobiet, tłoczących się przy wejściu i patrzących szeroko rozwartemi oczami na poszarpaną i krwią oblaną Kaśkę. Rózia, broniąc się, oddawała Kaśce wszystkie uderzenia, używając w potrzebie paznogci, a nawet zębów Jan miał także odzież porwaną i ślady krwi na twarzy. Teraz jego ogarnęła wściekłość i niepowstrzymana chęć zbicia Kaśki. Jakto? więc ona śmiała go wystawić na pośmiewisko ludzkie? ten tłumok, od którego nie wie, jakim sposobem odczepić się... I z całą furją rzuca się ku swej kochance, a schwyciwszy ją za szyję, okłada pięścią w głowę, wołając przytem:
— Na tobie ślub, ty psia krew sobacza!... żenić się będę może? na tobie żeniaczkę!...
Ale, rzecz dziwna, Kaśka nie oddaje mu razów — ręce jej opadły wzdłuż korpusu, a głowa, pod siłą uderzeń, przechyla się to na jedno, to na drugie ramię. Usta jej szepczą teraz cicho, ze łkaniem, ze łzami:
— Janie! nie bij! nie krzywdź mnie tak ciężko!...
Ale on nie słyszy tego głosu, nie widzi jej łez. Ta dawna uległość w przyjmowaniu jego brutalności, zamiast ułagodzić, podnieca go tylko w nadzwyczajny sposób. Znów gra „jezuitkę“, ale on wie, czem jej ten „jezuityzm“ wygnać z głowy,
U drzwi gromada kobiet patrzy, nie rozumiejąc przyczyn całej tej historji. Rózia zamknęła się w schowanku i, upadłszy na siennik, skryła się zupełnie w cieniu. Widzą więc tylko Jana, bijącego Kaśkę, wiedzą, że w schowanku jest jeszcze kobieta, ale kto ona i skąd się wzięła — nie rozumieją tego zupełnie.
Teraz Kaśka pod razami Jana upadła na podłogę strychu, a on kilkoma kopnięciami nogą zadowolniwszy swą zemstę, obciera twarz skrwawioną i przyprowadza odzież do porządku. Przerywanym jeszcze głosem mruczy ciągle: