Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ot i teraz, gdy żartując, przysunął się do niej blisko i objął ręką jej płaską kibić, ona nie usuwa się od niego, owszem — poddaje się temu ujęciu, poruszając lekko plecami.
Widocznie — dziewczyna, która życie zna i pojmuje jak należy...
Tymczasem — pod nimi — Kaśka, kręcąc się w swej kuchence, śpieszyła się z gotowaniem, otwierając co chwila drzwi do sieni, dla wpuszczenia świeżego powietrza. Para, wydobywająca się z garnków, dusiła ją, a nudności wzmagały się co chwila. Stała się teraz dziwnie wrażliwą na wszystkie zapachy, i mdły odór potraw przyprawiał ją o przykre cierpienia. Nie pojmowała, co się z nią dzieje; chwilami stawała, jak nieprzytomna, porywając się to za serce, które kołatało w niej gwałtownie za lada wstrząśnieniem, to za zęby, które zdawały się jej przedłużone i wystające z szczęk obolałych. Mimo to przecież, pracowała ze zdwojoną gorliwością, szukając w fizycznem zmęczeniu ulgi w tylu dolegliwościach, jakie ją ciągle dręczyły.
I mijały dnie szybko, nie przynosząc wielkiej zmiany, oprócz częstych wycieczek Kaśki na strych i również częstych odwiedzin Jana u Rózi. Kaśka spotkała kilkakrotnie swego kochanka w schowanku, siedzącego na sienniku Rózi i rozmawiającego z nią przyjaźnie. Ucieszyła się serdecznie tym dowodem dobroci jego serca i wyraziła mu nawet swą wdzięczność kilkoma serdecznemi słowy. Jan wszakże krzyknął na nią tak gwałtownie, że Kaśka w pierwszej chwili zupełnie zgłupiała. Nie miał się przecież czego tak oburzać, że ona dba o rozrywkę swej przyjaciółki. Chciała mu to wytłumaczyć, ale on zeszedł ze strychu, mrucząc gniewnie i powtarzając:
— Ach! psia krew! psia krew zwykła!...
Kaśka, szczerze zmartwiona, zwróciła się do Rózi; przyniosła jej właśnie trochę rosołu, który była kawiarka spożywała z wielkiem łakomstwem. Odżywiła się już trochę na ciepłej strawie, jaką jej dostarczała Kaśka, i na wódce i zimnych przekąskach, jakie jej znosił ukradkiem Jan. Wyglądała nawet wcale nieźle, a Kaśka wyprała jej i wyprasowała różową sukienkę, w której