Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten ostatni przecież nie zwraca uwagi na brak uszanowania, jaki mu jego uczeń w tak donośny sposób objawia; stoi ciągle przed Kaśką uśmiechnięty i pełen radości, że natrafił wreszcie na przyzwoity model dawno obmyślanej Karjatydy. Ale ona przecina szybko te przedwczesne nadzieje. Nie namyśliła się wcale, ani nie przyszła tu po dobrej woli. Pani ją posłała z listem do jakiegoś pana Wodnickiego. Może on zechce ją objaśnić, gdzie można znaleźć tego pana. Pragnie wrócić jaknajprędzej do domu, ale tutaj, to jak na cmentarzu, ot, jakby wszyscy powymierali, — taka pustka, człowieka spotkać i zapytać nie można...
Wesołość małego rzeźbiarza wzrasta. Wszakże to on jest Wodnickim, a ona prosi go o wskazanie, gdzie „ten pan“ przebywa.
— Ach, sztukaterjo jedna! — woła, zanosząc się od śmiechu; — poszukasz niedługo własnej głowy, coś ją zostawiła na dziedzińcu!
Głuchoniemy wydaje coraz przeraźliwsze wrzaski. Nie słyszy śmiechu pana, ale poznaje po składzie ust, że to jakaś „frajda“. W przystępie radości wali z całej siły młotkiem w kawałek blachy i dobywa ze siebie skandaliczne krzyki.
Mistrz uznaje za stosowne położyć koniec tej lubej wesołości.
— Milcz, bryło jedna! — woła, dodając odpowiedni gest, wspaniały gest Cezara, uciszającego tłumy.
Tłum w postaci jednego kaleki milknie i tylko głuche, przyciszone warczenie daje się słyszeć z kąta. Głuchoniemy zasuwa się za stosy płyt gipsowych i stamtąd śledzi uważnie wyraz twarzy swego pana. Tymczasem Kaśka zabiera się do odejścia; skoro doręczyła list, nie ma tu przecież co robić. Ale rzeźbiarz jest innego zdania. List nie jest adresowany do niego; ten pan, dla którego list jest właściwie przeznaczony, może nadejść... dobrze więc, aby Kaśka poczekała i rozmówiła się z nim osobiście. Teraz Kaśka tembardziej opiera się i kieruje się ku drzwiom. Wspomnienie barczystego studenta napełnia ją trwogą. Pamięta go dobrze w tem niepewnem świetle latarni; jego zuchwałe oczy i wydęte wargi sprawiły na niej przykre