Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz wszakże rozmawia z nią po kątach i śmieje się, jakby nic pomiędzy nimi nie zaszło. To źle ze strony Jana, boć chłop winien zawsze ciągnąć za swą dziewczyną.
I z wielką nieśmiałością Kaśka, po rozmaitych omówieniach, zwraca uwagę Jana na niewłaściwość tego kroku.
On wszakże nie próbuje usprawiedliwić się nawet.
— A bo co? — odpowiada zuchwale, naciągając na ręce grube rękawice z czerwonej włóczki; — a bo co? Cóż to, bez pozwolenia nie mogę z dziewczynami rozmawiać?... Owa, to ci zajechała!
I z pyszną obojętnością ujmuje miotłę, służącą mu do zamiatania sieni, i tak macha w prawo i lewo, że Kaśka musi ustąpić i wyjść na dziedziniec.
Kaśka chciała dziś jeszcze wspomnieć i o ożenku, ale jakoś nie śmiała.
Jan tą arogancją swoją zbił ją zupełnie z tonu i onieśmielił. Choć jej przyrzekł, że się ożeni, — teraz nie wspomina nawet o tem.
Dlaczego?
I w głowie Kaśki powstaje wielki chaos. Miałżeby zapomnieć? O! nie, takich rzeczy się nie zapomina.
Kaśka z trwogą zaciska ręce na piersiach. Od chwili swego upadku, myśl o niedotrzymaniu danej przez Jana obietnicy dręczy ją jak zmora. Nie sformułowała jej jednak jasno — bała się tej myśli, jak jakiegoś upiora, który miał jej serce z piersi wydrzeć.
Stoi tak na dziedzińcu zziębnięta, smutna, zgnębiona, maczając swe źle obute stopy w rozmakającym śniegu. Twarz jej nosi ślady bezsennych nocy i wielkiego znużenia. Oczy, ciemnemi obwódkami podkreślone, mają wyraz szczególnej tęsknoty i głębokiego smutku. Policzki zaczynają się zapadać zlekka, a twarz cała przybrała odcień więcej żółtawy, niezdrowy.
Wielka zaszła zmiana w tej pięknej i niegdyś błyszczącej zdrowiem dziewczynie, okrągłe linje podbródka znikły, natomiast gors wypełnił się jeszcze i teraz niemal rozrywa zniszczoną tkaninę kaftanika. Tylko wzrost pozostał niezmieniony, kształtne linje czoła i nosa rysują się jeszcze dokładniej przez wyde-