Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

olbrzymi krzyż, rysujący się ciemnymi kształty na tle, bielejącem jasną smugą światła, którą jedno otwarte okno wewnątrz świątyni wrzuca.
Kaśka uklękła przy bocznym ołtarzu i pobożnie złożyła ręce.
Przed nią wznosił się ołtarz, poświęcony Marji — biały, zielony, pełen liści i stokrotek, rozkładających swe bibulane korony w ordynarnych szklannych wazonach. Z pośród tego papierowego kwiecia wychyla się dobrotliwa twarz Matki Bożej, strojnej w błyszczącą blaszaną sukienkę. Cztery sznurki korali, przypięte olbrzymiemi szpilkami do płótna, zdobiły szyję Marji, a u stóp jej na środku ołtarza żółciły się na białem tle obrusa woskowe figurki, składane jako wota przez pobożne kobiety.
Kaśce zrobiło się bardzo przykro.
Przyszła z pustemi rękami, nie złożyła żadnej „ofiarki“ na ołtarzu Matki Boskiej. Wczoraj wszakże kupiła sobie nafty i pachnącego mydła za ostatnie pieniądze. Mogła się wyszorować zwyczajnem mydłem, a na ołtarz ofiarkę położyć. Co jej po tem, że pachnie migdałami? — Matka Boża zapachów nie potrzebuje, a elegancją duszy nie zbawi. I bardzo skruszona korzy się u stóp ołtarza, przyrzekając przyjść za trzy tygodnie i kupić piękną „ofiarkę“ — serce albo krzyżyk, zresztą zobaczy, co będzie piękniejsze.
Coraz większy mrok zalegał świątynię. Czasem przez otwierane co chwila drzwi wpadał turkot dorożki i, obiegłszy nawę, milkł, przerażony tą własną śmiałością i powagą, spadającą z olbrzymich twarzy dwunastu apostołów, ustawionych rzędem wzdłuż ścian framugi wielkiego ołtarza. Członkowie bractwa przestali śpiewać i rozchodzili się powoli lub czytali w ławkach, zapalając cienkie łojowe świeczki. Świeczki te przytwierdzone do brzegów pulpitów, miały służyć do oświecania kartek u książek, z których mężczyźni, a nawet i kobiety, modlitwy odmawiali.
Powoli cisza zalegała cały kościół, ludzie niknęli w mroku, jak cienie, przemieniając się w niekształtne, skurczone masy. Jakiś spokój wysuwał się powoli z ciemnych kaplic, spadał z pod ostrych łuków sklepienia