Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Utyskując ciągle, wydał nareszcie rozporządzenie obiadu, obliczył ilość funtów mięsa, mąki, a nawet gałązek pietruszki. Mówił prędko, sycząc i kaszląc co chwila. Kaśka stała przed nim prawie przerażona.
Nie grzeszyła nigdy nadzwyczajną pamięcią, dlatego z trudnością przychodziło jej zapamiętać drobne artykuły, które pan wyliczał.
Pinkusowa Lewi powtarzała zwykle każde słowo, przeciągając na ostatniej zgłosce, a ta nieprawidłowość wymowy wpajała się właśnie w mało rozwinięty umysł Kaśki, pozostawiając wydawane rozporządzenia w pamięci dziewczyny, jak zgrzytliwe pociągnięcie źle zatemperowanego ołówka. Gdy Kaśka zapomniała, jaką ilość pietruszki, lub ile śmietanki miała przynieść z miasta, pytała bez ceremonji żydówkę; bo choć to była jej „pani” — a serwilizm w Kaśce był głęboko zakorzeniony, — to przecież tak naturalny w naszym ludzie antysemityzm brał górę, i rozumowanie Kaśki, że „co żydówka, to żydówka“, dozwalało jej większej poufałości względem swej chlebodawczyni.
Dziś, przeciwnie — ten pan wydający rozkazy i dzierżący władzę nad garnkami i rondlami, był dla niej zjawiskiem zupełnie nowem, rzec można, przygniatającem. Dotychczas Kaśka odbierała zwykle dyspozycje z ust pani. Mężczyzna w tem życiu we dwoje przybiera więcej charakter gościa w domu, o którego wygodach, pożywieniu, bieliźnie myśleć należy. Dlatego „pan“ w oczach Kaśki był jakąś istotą wyższą, osią, około której kręciły się wszystkie drobne czynności, wchodzące w zakres gospodarstwa kobiecego. Gdy wchodziła do pokoju, gdzie najczęściej przebywał pan Pinkus Lewi, choć to był żyd i to świeżo w surdut przebrany, czuła dziwną trwogę, a spojrzenie zielonawych oczów Pinkusa paliło ją, jak rozpalone żelazko. „Pan“ był dla niej istotą gromowładną, która mogła biedną Kaśkę w proch zetrzeć, na policję oddać, albo nawet wybić.
Z panią było jej o wiele swobodniej; uważała ją jako niewolnicę, podległą kaprysom męża, taką, jak ona sama, tylko lepiej ubraną i nie płatną miesięcznie. Dlatego Kaśka zaniedbywała nieraz panią dla pana i często