Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/006

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z poezją i prozą swoją. Ja biorę wszystko, co jest pod ręką, a skarby to nieprzebrane, tkane czarną i złotą przędzą. Nie naśladuję nikogo, choć mi i plagiaty zarzucono. Spisuję to, co zobaczę, to co mi w serce się wgryzie nędzą swoją, lub ukołysze czarem prawdziwej poezji. Oryginalnością rozgłosu nie pragnę się dobić, bo smutny to rozgłos, gdy najlepszą myśl źli ludzie spaczą i, brudną duszą szukając brudu, jedynie tylko formę widzą, o treść i cel nie pytając się nawet. Czyż ta osławiona „Nana“ Zoli nie tłumaczy swego istnienia tym jednym krzykiem: „á Berlin! kończącym cały ten tak zohydzony romans? Nanę usprawiedliwił upadek Francji, moją biedną Kaśkę niech uniewinnią trupy dzieci, znajdywane prawie codziennie. Wiem, że w oczach tych ludzi, którzy zwykli wyszukiwać we wszystkiem kału i bezwstydu, nawet trup dziecka, zgładzonego przez własną matkę, łaski nie znajdzie, — ale o zdanie takich jednostek, które lubią prawdę nakręcać do swych upodobań, które w „Nanie“, zamiast szczytniej przewodniej myśli francuskiego pisarza, widzą tylko nagie ciało i zakrywają przed niem obłudnie przygasłe od rozpusty oczy, — o zdanie takich ludzi nie dbam wcale. Nie piszę dla nich, piszę dla „poczciwych“, bo ci się prawdy nie zlękną“.
Gabrjela Śnieżko-Zapolska.

Dnia 18 lipca 1887 r. Warszawa.