Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

P. Siennicka była złośliwą z całą samowiedzą. Beatryks zaś prędzej mówi, niż myśli. I tak jest ten dowcip jej drugą naturą, że choć już zakochana; w ostatniej chwili tnie i plecie bez wytchnienia. Beatryks nie jest osą, to nieszkodliwie brzęcząca mucha. Na Benedykta pan Tarasiewicz stanowczo za młody. To rycerz w pełni sił i rozwoju. Tarasiewicz o ile nie przyśpieszał dykcji, mówił bardzo inteligentnie, ale stanowczo powinien był zamienić się na role z p. Hierowskim, który nie był owym „dzieciuchem“ Klaudjem „bezwąsym”, a mógł być wybornym Benedyktem.
Na zakończenie pozostawiam pana Solskiego, który zachwycił mnie nie tyle tym tour de force, jaką zrobił zewnętrzną charakteryzacją, ale subtelnem wycieniowaniem i prawie koronkowem, misternem odtworzeniem postaci Ciarki. — Bez ruchu, cieniuchnym głosikiem wydobywał przepyszne efekta, dając dowód, iż miara artystyczna jest szczytem sztuki scenicznej.
Inni artyści mieli mało pola — zaznaczyć tylko musimy szeroką grę pana Bednarczyka, piękny wygląd pani Bednarzewskiej i wyborną sylwetkę pana Feldmana.
Czy nie możnaby uprosić panie, imitujące paziów, aby się wyrzekły w Szekspirze produkcji swych kobiecych wdzięków i nie rozpuszczały do pasa kaskady włosów, a kryły je pod peruki? Gdy operetka powróci, paziowie tacy mają w niej wyborne zastosowanie. W dramacie może się bez nich obejść.