Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w objawach humoru, był miłem zjawiskiem i wysoce artystycznem.
O panu Romanie pisać chyba zbyteczne. Trzeba go zobaczyć w roli tego Jaśka, bo tego wrażenia doprawdy opisać nie można. To samo się odnosi do pana Solskiego w roli drwala. W piątym akcie niema jego odpowiedzi na pytania wojewody, to cała tragedja oniemiałej już z bólu i strachu duszy, a wyjście na szubienicę, to stopniowe opadanie z sił, jest arcydziełem w swoim rodzaju. Pan Wysocki w roli dziadka leśnego, nie miał dość siły, ani warunków zewnętrznych, potrzebnych do oddania tej roli. Dziad leśny, gdy broni lasu przed siekierą drwala, rośnie prawie w oczach i staje groźny i straszny na straży swych praw i swych drzew świętych. Pan Wysocki jest nader utalentowanym artystą, ale według mnie, powinien był dublować rolę Maciusia z panem Nowackim.
Jako Kusy, pan Feldman, był znakomitym. W niczem nie przypominał Kozodoja, co było dla mniej utalentowanego i wprawnego artysty niezmiernie łatwem niebezpieczeństwem. Zwinny, pełen humoru, pijanica, uwijał się jak iskra po scenie. Pan Węgrzyn był inteligentny, ale za blado rezonował, a za mało kusił. Więcej póz­‑by się przydało — póz i wypunktowań myśli. Pan Chmieliński dźwigał rolę wojewody, trudną i niewdzięczną. Wiadomo, jak piękną dykcję ma pan Chmieliński i jak mówi wierszem.
Rolę p. Klimontowicza stanowczo powinien był grać p. Woleński. Wystawa była staranna, dekoracje piękne, najady cokolwiek chybiły. Jezioro jednak było całe srebrnoniebieskie, „paprocie kryły świerkowych korzeni kolana — w powietrzu woń, mdłe pół­‑blaski, pół­‑cienie majaczyły w borze“ i pełno było poezji dokoła na scenie i ze sceny całe potoki płynęły w dusze publiczności.
A o poezję tak trudno, jak o poetę czystej wody. Więc chwytać ją należy — chwytać, gdy nam ją podają w złotej oprawie i w błękitnych blaskach księżycowej nocy.
W „biednych pieśniach“ — pytał Rydel: