Dziwić się należy, słuchając „Dzisiejszych“ Gawalewicza, dlaczego ten pisarz ograniczył się tylko do stworzenia tej jednej wykwintnej życiowej sceny. Inne bowiem jego „aktówki“ się nie liczą. „Dzisiejsi“, to zapowiedź czegoś bardzo misternego, z tajemnic rozkapryszonych światowych kobietek i zawodowych flirciarzy. I żartować przychodzi, patrząc na to wycyzelowane cacko, że Gawalewiczowi braknie odwagi, chęci a może i tchu, ażeby taki zimny flirt dzisiejszych, podał nam szerzej z całą tragiczną nieraz fatalnością następstw, jakie ta smutna w gruncie rzeczy walka kobiety z mężczyzną pociąga. Jak dwoje kotów, tych dwoje drapią się, kaleczą, podchwytuja, spoglądają sobie w fałszywe źrenice.
Jedno drugie pragnie pokonać sprytem, przeważnie zapominając, że miłość a spryt — to dwa przeciwne bieguny. Prawdziwie zakochani zwykle. lâchons le mot... głupieją ale i pięknieją moralnie zarazem. Dzisiejszymi — byli Siennicka i Tarasiewicz — oboje zupełnie doskonali, dystyngowani, sztuczni i zimni. Twarze martwe bez wyrazu. Chwilami tylko złośliwe ruchy dwojga zwierząt, czających się na siebie wśród wykwintnych mebli. Drwili ze siebie, szydzili i grali tę znakomitą tragiczną farsę miłosną — znakomicie.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |