Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzuty. Lecz „forma“ Kasprowicza jest przedewszystkim jego własną formą. Więc już jest jakaś forma. Czy byłby on takim, jakim jest, gdyby starał się naginać do utartych form? Przestałby być sobą i nastąpiłby rozdźwięk, jaki następuje u tych, którzy troszczą się o formę. Poeta, to bujny kwiat. Niech rośnie jak chce byle wdzięcznie, byle po królewsku.
Jako dramaturg — Kasprowicz, zdziałał jeszcze nie wiele. „Bunt Napierskiego“ jest pierwszym na tej drodze poważnym krokiem. Poeta nie umie obliczyć się z warunkami sceny. Nie każdy ma zmysł orjentacyjny Słowackiego. Więc „Napierski“ uznany został za dzieło niesceniczne. A przecież jest tam moment jeden przy końcu pierwszego aktu, który mi dał miarę, dał nadzieję, że i Kasprowicz napisze kiedyś coś „scenicznego“. Czy wczorajsza „Baśń“ była sceniczną. Nie — nie była i zaraz wytłumaczę dlaczego.
Jeżeli ktoś chce dać sceniczną fantazję, musi pomiędzy widzem a widmami, snującemi się po scenie, postawić „pośrednika“. Tym pośrednikiem winna być jakaś naiwna, prosta dusza. Wówczas widz przyjmuje fantazję, jako fantazję owej duszy naiwnej i dzieje się to, co się dzieje w „Hanusi“ Hauptmanna. Współczujemy — zachwycamy się, godzimy się na wszystko, co widzi rozgorączkowany mózg naszego pośrednika. Jeżeli zaś autor chce de plein pied wprowadzić nas bez owego błękitnego szkiełka cudzego, naiwniejszego lub rozgorączkowanego ducha, w krainę fantazji, trzeba być pewnym, że przeciętny widz, który siedzi spokojnie w fotelu z programem i lornetką w ręku, nie zechce nic zrozumieć, nie zechce odebrać wrażenia, o jakie autorowi chodziło. A przecież rzecz była prosta, tylko rozjaśnienie przyszło na końcu. Król powiedział, że „to był sen“ — nawet żart ucieszny, ale widz podrażniony, już się zbuntował i nie chciał „śnić“. Szkoda jednak, bo sen był piękny.
Cała serja błękitnych postaci przesunęła się w błęki-