Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tuar dobrej sceny istnieć nie może, to niech już wybór sztuk będzie dokonywany z wielką przezornością i rozwagą.
Publiczność zresztą jest najlepszym sędzią.
Na „Życiu we dwoje“ teatr nie był tak pełny, jak na „Otchłani“ lub na innej premierze, mającej już ustaloną opinię... Cóż począć! Lwów także czyta, kształci się, śledzi rozwój obcych scen i nie ufa nazwisku pana Boccage. Zdaje się, iż Dyrekcja sama powinna zrozumieć swój interes i inny wprowadzić system w dobieraniu sztuk dla lwowskiej sceny.
Ten system via Wiedeń nic dobrego i wartościowego nie przynosi. Publiczność lwowska czego innego pragnie.

Państwo Solscy w przeciągu roku swej bytności na scenie tutejszej pozyskali bardzo dużą sympatię u publiczności lwowskiej. Ona — szczupłe, kształtne zjawisko, przypominające Hennerowskie obrazy — wniosła na scenę dużą elegancję, ruchy piękne, pozy miłe dla oka i grę rozumną, delikatną. On — wykazał wielki talent, rozwinięty już zupełnie, dojrzały, oparty na ogromnej dozie fantastycznej prawie pomysłowości. Solski zmienia się jak kameleon i nigdy nie jest jednym i tym samym. Z trudnością go poznaje publiczność, gdy wchodzi na scenę i to jest dla niego największą pochwałą. Przeistoczyć się bowiem, ukryć siebie nietylko fizycznie, ale niejako moralnie, nie narzucić się w chwili zjawienia się, mówiąc: „patrzcie! to ja!“ — to jest zadanie już skończonego artysty. Dziś Solski już nie gra, ale stwarza swe role, dźwigając na swych barkach cały sukces sztuki. Solski nic nie robi na scenie wypadkowo. Jego role są opracowane tak drobiazgowo, jakby przez szkło powiększające, a dziwnie przytem jasno i zrozumiale. Co jest jeszcze pięknym szczegółem w grze Solskiego, to jest to, że Solski nie gra kawałkami, ale gra całością roli, ani na chwilę nie negliżując jakiegoś matowego momentu dla bardziej efektownej chwili. Tak pani