Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przybylski wprowadzi, może być pewnym powodzenia. Wzrosłe to wśród pól i lasów, ogorzałe — ze szpicrutaą, zda się przyrośniętą do dłoni, wpada na scenę z hałasem i krzykiem, tupie — krzyczy: „hura!“ i sprawa wygrana.
Dzierżawca z Olesiowa jest także takim Wickiem albo raczej Wackiem, bo więcej ma w sobie sentymentalizmu. Nie moją rzeczą jest rozbierać wczoraj graną sztukę. Rok temu wystawiona, była wczoraj tylko wznowieniem. Chciałam tylko zaznaczyć, że ten upór, z jakim Przybylski trzyma się w „swoim rodzaju“, wychodzi mu na dobre. Stworzył osobną zupełnie receptę na pisanie sztuk. A że w pierwszem założeniu wykazał błysk niepospolitego talentu, błysk ten rozjaśnia pogodą i dalsze jego utwory. Lepiej może to, niż gdyby rzucał się na nieznane sobie drogi. Tu idzie napewno i nie zawodzi się nigdy. On prędzej, niż ktokolwiek może powiedzieć: „Mon verre est petit — mais je bois dans mon verre“.

Naturalnie, że ten artysta, który grał Wicka, musi grać i „Dzierżawcę z Olesiowa“. Żelazowski grywał wybornie Wicka — gra więc i Czerskiego. Wczorajsza gra była tak zwanym „majstersztykiem“ aktorskim. Ale Żelazowski popełnił jeden błąd. Grał za rozumnie, za koronkowo, zanadto cieniował tam, gdzie trzeba było malować szeroko, unikając wszakże jaskrawości. Ten Czerski nie był naturą prymitywną, on umiał nad sobą panować, on znał całą wartość powstrzymywania głosu, ściszania albo niedomawiania. On był chwilami skomplikowany, a gdy wpadł w złość — czynił to, jakby podniecony sztucznie i ciągle liczył się ze słowami.
Jedynie wzrok Żelazowskiego był w tej roli doskonale kierowany i w oczach artysty był cały „Dzierżawca z Olesiowa“ — poczciwe to, a często serdecznie głupie: z dodatkiem sentymentalizmu i zmysłowości. Zato Żelazowski miał masę w tej roli dowcipu własnego i zyskał to, co