Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swoją w akcie pierwszym. Bez ruchu, samym tylko głosem, akcentowaniem słów wywołał wielkie wrażenie.
Dalej wymienić trzeba pana Romana w pięknej roli owego szwagra Arnheima. Gra pana Romana w tej roli była bezwarunkowo całym poematem prostoty i szczerości. W tego rodzaju rolach, gdzie trzeba wykazać prostymi zupełnie środkami stan duszy przeciętnego człowieka, pan Roman jest niezrównanym mistrzem.
Stadko szakali reprezentowali pan Solski, jak zwykle skończony artysta, pan Chmieliński, szczęśliwie niezmiernie i z umiejętnością ślizgający się po roli Hekaty, pan Antoniewski rozwichrzony i z dużą precyzją grający dra Millera i p. Kliszewski, który z brawurą wypowiedział końcową tyradę roli.
W drobnej roli barona Feliksa wystąpił p. Klimontowicz i umiał wcale zręcznie zatrzeć bardzo niezręcznie przez autora nakreślony przełom w charakterze owego wiedeńskiego łobuza.
Rolę hrabianki grała panna Mrozowska. Rola to niezbyt trudna, bo postać Mitzi jest prawie szablonowa — dla panny Mrozowskiej była ona jednak trudną — zważywszy, iż młoda ta artystka dopiero od roku występuje na scenie. Należy być sprawiedliwymi.
Panna Mrozowska dała w tej roli dowód nie tylko dużych bardzo zdolności, ale co więcej, pewnego odczucia artystycznego w opracowaniu roli. Były tam nuance, były stanowczo.
Jeszcze te odcienie wychodziły niezręcznie, bo do tego trzeba rutyny, aby unormować takie światła i cienie, ale panna Mrozowska dzieli swą rolę, punktuje ją, rozumie, czego chce, myśli i zastanawia się. W pannie Mrozowskiej tkwi duży talent silnie dramatyczny. Kilka intonacji wczorajszej roli utwierdza mnie w tem mniemaniu.
Naturalnie, iż gdyby panna Mrozowska dostała teraz dużą dramatyczną rolę, przesadzi ją, bo nie będzie mogła z brakiem rutyny dać sobie z nią rady, ale przyjdzie czas,