liera, który pod maską Sganarela wypowiada swe gorzkie prawdy społeczeństwu, każące krwią, a często życiem męża zmywać rozkoszne chwile wiarołomnej żony.
Artyści francuscy — inteligentni — z prawdziwą trwogą przystępują do grania tej roli, gdyż rozumieją całą jej głębię i podwójne znaczenie, jakie słowa Sganarela wypowiadają. Jest to jedna z najtrudniejszych ról Molierowskiego repertuaru i artyści kończą na niej swą karjerę. tak ją pragną odczuć i wypowiedzieć w niej genjalną myśl Moliera.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
U nas, wczoraj — rolę Sganarela grał... pan Kosiński. Rolę tę może grać skończony, wysoce inteligentny artysta. Pan Kosiński zaś jest tylko „epizodem“, obdarzonym pewnymi warunkami, które same za siebie grają. Pan Kosiński nie gra wcale, bo grać nie może. Czem był Sganarel w jego wykonaniu? Było to smutne i przykre dla lwowskiej sceny widowisko.
Pisać ocenę z tej gry jest niepodobieństwem. Mówić o psychologii wobec tego niedołęstwa, wobec tego zupełnego braku pojęcia, jak Molier i czego chciał od swego typu, to próżna praca. Pamięć nawet szwankowała. Wiersze utykały. Publiczność, przyzwyczajona do grania Moliera przez pierwszorzędnych artystów, była poprostu zdumiona. I naco ten eksperyment? Pan Kosiński mógł pozostać bardzo dobrym epizodem i grać Gros Renego. Panu Feldmanowi albo Romanowi należał się Sganarel.
Co do panny Mrozowskiej, ciągłe nawoływanie tej młodej aktorki do szanowania sceny zaczyna poprostu nużyć. Wszak panna Mrozowska do tego stopnia nie umiała roli, iż coś podobnego nigdy jeszcze na lwowskiej scenie się nie zdarzyło. Scena lwowska jest pierwszorzędną sceną i należy ją szanować, a nie bawić się w teatr, bo za to publiczność nie płaci, a panna Mrozowska od czasu do czasu bawi się w teatr.