Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
„Dziewczyna sędzią“, — Zabłockiego.

— „Wszystko to dobre, ale — któż teraz takie kapelusze nosi?“ — tak powiedziała jedna z pań, wychodząc z przedstawienia „Męża i żony“, Fredry, zgorszona kształtem kapelusza z 30 roku, jaki artystka, grająca Elwirę, miała na głowie. Dziwić się tej pani nie można. Ona nie rozumiała, że osiemdziesiąt lat dzieli akcję, odbywająca się na scenie, od obecnej chwili. Takich osób jest dużo — nie tylko we Lwowie, ale i na całym świecie. Rozświecać im umysły, podawać im stopniowo rodzaj kursu literatury dramatycznej, jest pięknem zadaniem dyrektora teatru. Praktykuje się to wszędzie, gdzie scena ma literacki kierunek. I pan Pawlikowski chce iść tym torem. Chwalić tylko można jego usiłowania w tym kierunku. Ale dlaczego pan Pawlikowski nie chce zaprowadzić systemu, który jest przyjęty od lat wielu w Odeonie paryskim?
Takie archaiczne przedstawienia mają tam miejsce popołudniu, po bardzo zniżonych cenach. Przed odegraniem sztuki, ktoś z literatów ma konferencję i ten barwnie, przystępnie, jasno, przygotowuje publiczność do tego, co zobaczy, mówi cel, datę, kiedy sztuka była napisana i jakie znaczenie autor ma dla teatru narodowego. I wówczas żaden z widzów nie powie wszystko to dobre, ale kto takie kapelusze nosi?“ — — i nikt z widzów nie będzie myślał „wszystko to dobre, ale kto teraz takie sztuki pisze?“