Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kelner­‑Drejfus szedł za nim, kłaniając się i torując mu drogę wśród krzeseł i stolików.
Przechodzili koło jegomościa, który skończywszy czyścić sobie zęby szpilką od krawata — obecnie wykałaczką doprowadzał — do porządku paznogcie.
— To jenerał od tych pięciu węgierki! — szepnął Drejfus, pokazując szerokim gestem owego jegomościa.
Szatkiewicz nie odpowiedział nic, ale wyszedł na ulicę.
W piersi zawrzało mu gniewem. Nietylko że się nie „ubawił“, ale wpadł w jak najgorszy humor.
Odczuł swą nędzę materjalną bardzo głęboko i w mózgu jego zaczęły się przewijać frazesa.
— Dlaczego inni, a nie on? Dlaczego tamci mogą używać, rozrzucać pieniądze, szaleć, pić najlepsze i najdroższe wina, brutalizować kobiety?
Lecz szczególne uczucie owładnęło nim równocześnie. Zapragnął mieć koło siebie łagodną jakąś postać kobiecą — uczuć pod ramieniem swem drobną dłoń przyjazną i spokojną. Chciał być „we dwoje“ — a był sam.
Przyszło to na niego moralną chęcią, a nie jedynie zmysłową.
I bezwiednie zwrócił swe kroki w stronę teatru.