Ta strona została skorygowana.
I odważnym, śmiałym ruchem wyciągnął rękę ku leżącym na stole listom i telegramom.
— Panowie pozwolą! Ja zaniosę redaktorowi! wyrzekł, zgarniając ku sobie papiery.
Nikt się nie sprzeciwił.
Szatkiewicz zabrał papiery i swoją recenzję, błyskając pierścieniem, który wziął na kredyt od Frejwilligowej — i skierował się ku drzwiom gabinetu redaktora. I za chwilę znikł za niemi antysemitnik z przekonania — wchodząc na próg gabinetu, miał jedno tylko z góry powzięte postanowienie zażądania podwyżki miesięcznej pensji.
I podwyżkę tę — dostał.