Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

one, bo powieki podrażniłem, czy też to łzy są, które wycisnęła mi wzniosła muzyka przedtem?
Hałasy przebrzmiały. Cisza i zmierzych ciążą na mnie jednakim smutkiem.
Wonne Irysy, które ktoś zebrał dla mnie w ogrodach Giudekki[1], teraz nagle stają mi się nad wyraz przykre.
Aby uciec od obrazów, które mi się znowu zjawiają, przypominam sobie mury Toskany. Wieńczone pięknemi kwiatami fioletowemi stoją wzdłuż białych ulic, na których woźnica, snem kwietniowym zmorzony przejeżdża w dal.

Uduszę się od tego zapachu. Widzę zgniłe wieńce na grobie mego towarzysza broni. Widzę jego miłe, jasnowłosy, świecące się jeszcze tam, gdzie wszystko już bezkształtne być musi.
Widzę obok mogiły ściętą rzymską kolumnę ustawioną u głowy drugiego mojego ukochanego. Złoto skrzydła Ikarowego lśni pod ramieniem, które wyciąga woła nie śmiertelna.

Rozdęty, zbielały trup Roberta Prunasa zagmatwał się w sieci ochronnej przeciwko torpedom. Unosi się i kołysze w dół i w górę i rozdziera się w swojej klatce.

Nikt nad tym grobem morskim nie uwieczni nazwiska bohatera.

  1. Wenecya zbudowana jest na trzech wyspach. Dwie północne dzieli od siebie Canal Grande. Trzecia, południową „Giudecca“ przedzielona jest od dw5ch północnych zatoką San Marco (Canale San Marco).