Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kolwiek dla wzbudzenia sensacji. Będąc okrągłą, pulchną szatynką, pragnęła zeszczupleć do możliwych granic. Piła ocet i kwas ogórkowy, który jej sprawiał dotkliwe boleści. Wszystkie jednak oczy były na nią zwrócone, nie mogła cofać się lub zadawać kłamu głosom, jakie koło niej krążyły:
— Malcia się kocha! Malcia zakochana!
I był to jeden wielki szept mniejszych i większych kobietek, szept, krążący wzdłuż ławek, czepiający się tablic, rajsbretów. wymykający się z podnoszonych pulpitów, skrzypiący w pociągnięciu kredą, mieszający się do pacierzy wieczornych, odmawianych u stóp Marji, wznoszącej swe białe, nieskalane linje wśród półcienia pensjonarskiej sypialni.
I jeszcze drobne, małe główki, pokryte białemi czepeczkami, kręciły się niespokojnie wśród nocnej ciszy, budzone ze snu echem tego szeptu, który dzień cały drżał w przestrzeni:
— Malcia zakochana!
Na pensji, wzorowo strzeżonej z trudnością wielką, stał się fakt podobnego rodzaju. Ale dziewczęta! — ach! miły Boże! któż je od miłości ochronić potrafi?
W tym samym domu mieszkali studenci...
Voilà le moi de l’enigme.
Mieszkali dopiero od dwóch tygodni.
Siedzieli jednak po całych dniach w oknie