Strona:Gabriela Zapolska - Księga na spalenie.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Księga na spalenie...

„Legendy Niemojewskiego z rysunkami Dębickiego uległy konfiskacie“...
Taką wzmiankę przeczytałam w pismach. I natychmiast sięgnęłam po owe Legendy, aby je odczytać po raz trzeci i czwarty.
Czytałam je kilkakrotnie przedtem i poiłam się niemi. W duszę mi weszły i w sercu zbudziły istniejące struny. — Poeta rzucił pieśń, malarz wizję swą liniami odtworzył. To było piękne, czyste, wzniosłe...
I nagle zakrakało coś w powietrzu. Zaszumiało tu i owdzie.
— Bluźnią!
Kto bluźni? Ta pieśń, która nam niesie czarującą woń i delikatny szmer gołębich skrzydeł? Ta pieśń, która z tematów ludowych czerpiąc swe natchnienie, odtwarza postać Wielkiego Nauczyciela?
Kto bluźni? Czy ci prostaczkowie, którzy przez wieki biegnące podania, jak w skarbcu, tak w swej duszy przechowują i nam je przekazują po to, aby rozświetliły mroki, w których nasza dusza błądzi i ożywczej rosy szuka. Od Schürrego wielkiej i potężnej książki zacząwszy, zatytułowanej „Les grands Suitiés“ skończywszy na Legendach Niemojewskiego — wszystkie takie dzieła są zwykle idealne, duchowe, odczute duszą poety.
Ja nie wiem. Szukam, badam i nic znaleźć nie jestem w stanie. Widzę wiarę, czystość, poezyę. — Widzę nieskalaną biel Maryi, widzę promienną po-