Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Patrz... „ono“ wyciąga do ciebie rączęta! Słuchaj, mówi jedno tylko słowo:
„Mamo!“
Jakże szorstko, boleśnie brzmi wobec tego srebrzystego dźwięku brutalny szept zakochanego w tobie mężczyzny, który rad oderwałby cię od kołyski i zawiódł na bezdroże... poto, abyś już do niej powrócić nie mogła... nie mogła!
I są ćmy takie nieszczęśliwe, które odlatują w noc ciemną, nie słysząc słowa „mamo“, co jak skarga bolesna jęczy za niemi w oddali!
Potem ćmy te konają w bólu i tęsknocie, bo niema łzy więcej gorzkiej, jak łza, co matce za dzieckiem oko przepala!
Mówiłam już dawniej, że często „on“ w swej pysznej niestałości od ciebie odbiega, a choć złączony obrączką napozór zostaje — to dusza jego, serce, wszystko od ciebie daleko... daleko!
Kochasz twego męża... ach tak — prawda; lecz w tonie twego listu ja czytam, pomiędzy linjami, że „on“ zaczyna już od ciebie odbiegać... a ty błąkasz się, tłumiąc w sobie cierpienie.
I oto zaczyna się zawód dla ciebie, jasnowłosa marzycielko, która drżąca, z oczyma