Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Najczęściej przynoszą mu do salonu i stawiają na fortepianie zimne resztki, złożone na jeden talerz — okruchy ciast i mały kieliszeczek wina.
Czasem lokaj nie doda noża i widelca, uważając te narzędzia cywilizacji za niewłaściwe — czasem krem lub lody topią się w podlewie sarny lub zająca...
Czasem nie przynoszą nic prócz szklanki herbaty i suchych ciasteczek...
Lecz Julian tego swej Andzi opowiedzieć nie może.
Wszakże ona z trudnością zgodziła się na „wynajmowanie się“ Juljana podczas karnawału. Częścią duma, częścią zazdrość była tu głównym czynnikiem.
— Będziesz grał do tańca, jak jaki kataryniarz — mówiła, wydymając usteczka.
On jej tłumaczył, że to nie jest uchybienie, bo wielu jego kolegów z konserwatorjum czyni to samo.
Mówił — a przecież głos mu drżał i czuł, że ciężko mu będzie talent swój skaczącej zgrai dać na wysługi.
Lecz nędza była za progiem — a lekcji coraz ubywało, bo nawet dzieci po kinderbalach przesypiały ranki, nie chcąc zasiadać do fortepianu.