Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i nie patrząc prawie na nią, przerzuca ją przez plecy.
Mąż ze smutkiem spogląda na gotującą się do wyjścia kobietę.
Ta szuba to jedyna pozostałość z całej wyprawy, wyprawy ręką matki sporządzonej przed laty, gdy wstępowali w życie z wiarą i ufnością bezmierną...
Dziś i ten ostatni szczątek pójdzie tam, gdzie jest wszystko, co cenniejsze, co więcej wartościowe.
— Przeziębisz się!... — wtrąca nieśmiało, jakby wstydząc się swego ubóstwa przed tą kobietą, która nigdy nie skarżyła się, pomimo braku i cierpień wielkich.
Ona odwraca się ode drzwi.
Coś anielskiego bije z jej oczu zapadłych, smutnych, okrążonych siną obwódką.
Ja zaziębić się mogę — odpowiada z uśmiechem, — ale dziecko iść bosą nogą po pierwszym śniegu nie może, nie powinno!
I znika za drzwiami, zostawiając męża znękanego pomiędzy gromadką milczących i smutnych dzieci

∗                    ∗

...Ubrali ją ciepło, włożyli nowe buciki, długie, ciepłe, flanelą wysłane i wyprowadzili na spacer.