Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Cała loża lśniła się od porządku i czystości.
Na kominku w cynowych kandelabrach różowe sterczały świece; wielkie biurko, założone stosem listów, papierów i gazet, błyszczało od drobiazgów, poustawianych dookoła wielkiego kałamarza z bronzową pokrywką.
Pani Croizelle, założywszy ręce po napoleońsku, stanęła obok stołu, na którym leżała wielka, długa, czarna książka, odbijająca jak plama na tle jasno-żółtej jutowej serwety.
Rachunki ukończone, wszystko spisane pięknie, podsumowane, a pieniądze złożone do szufladki.
Pani Croizelle może chwilę odpocząć i oczekiwać z czystem sumieniem nadejścia właściciela domu.
A rzecz to przecież niełatwa być portjerką tej wielkiej kamienicy, dzielącej się na dwie równe części i należącej aż do dwóch wrogo dla siebie usposobionych osób.
Bezustanne wynikają niesnaski, choćby z tego powodu, że właściciel z prawej strony