Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nazajutrz znaleźli się oboje na dworcu kolejowym wśród gromady turystów, przeważnie Anglików.
Ogłuszający turkot przesuwanych po kamiennych flisach wózków nie dozwalał im zamienić słów kilku. Przy bagażach z łoskotem ciskano kuframi, tak, że niektóre rozlatywały się w drzazgi i strzępy. Pasażerowie klęli, od strony peronu dolatywały gwizd i dzwonki.
Przy kasie tłoczył się tłum dziwacznie poubierany. Przekupnie roznosili dzienniki i owoce. Na to wszystko z oszklonego sufitu padało światło niepewnego dnia. Chmury zasłoniły słońce i chmury smutku zaciężyły na duszy Heleny.
Owinięta w szary, podróżny płaszcz, stała oparta o ścianę i patrzyła na Karola, który w tłumie tłoczył się przy okienku kasy. Cała groza odjazdu spadła na nią swoim ciężarem. Czuła teraz tylko brutalną mękę rozstania.
Ścigała oczami głowę Karola, przewyższającą tłum, gdyż wzrost jego był więcej niż średni. Chłonęła w siebie jego rysy, powtarzając sobie w duszy:
— Niedługo go zobaczę!
Nagle — przed oczyma jej przesuwały się rozmaite chwile ich stosunku. Zdawało się jej, że nie była dla niego taką, jaką być powinna. Lękała się, czy nie unosi czasem na dnie swego serca jakiego do niej żalu. Dziś chętnie odwołałaby wszystkie swe dawne wymówki i słowa. Czuła, że przyjmuje go już bez zastrzeżeń i postanowiła, gdy się zobaczą we Lwowie, pozostawić mu wszelką swobodę czynu i myśli.
Wreszcie znalazł się przy niej.
Mieli jeszcze kilka minut czasu, więc, nie spiesząc się, wyszli na peron — teraz nagle poważni, milczący i jakby senni. Helenę zaczęło coś silnie ściskać za gardło, jakkolwiek oczy jej pozostały od rana suche i bez łez. Wsunęła swą rękę pod jego ramię i uczuła, że to ramię drży.
Wielkie rozrzewnienie ogarnęło ją na myśl, iż on, mężczyzna, cierpi tak bardzo nad tem chwilowem rozstaniem — zebrała więc całą siłę, całą energię i prawie swobodnie odezwała się, kierując do oczekującego na pasażerów pociągu
— Więc kiedy dostanę telegram?
Nie odpowiedział — tylko zatrzymał się przed jednym z przedziałów, w którym już siedziało kilku Anglików.
— Tu wsiądę!
— Nie będzie ci wygodnie!
Wzruszył ramionami.
— Mniejsza z tem!
Przeraźliwy gwizd rozległ się w powietrzu. Konduktorzy pośpiesznie zatrzaskiwali drzwiczki wagonów.