Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tylko do tego duchowego piękna, jakie wycisnął na duchu Heleny, przyłączyło się teraz inne wrażenie, które nie osłabiając poprzedniego, dodawało mu owszem jeszcze większej intenzywności łagodnością kontrastu.
Była to właśnie owa wdzięczna strona, jakaś gracja w geście z kwiatami, jakaś delikatna gra wśród wonnej fali sentymentalnych trochę pojęć.
Nie był to jednak, jak z Weryhy, gest piękny dla wprowadzenia siebie samego w miły i przyjemny nastrój, lecz coś pochodzącego z natchnienia nagłego i przelotnego, coś, co zdawało się być wonią jego estetycznych, a na pięknie naturalnem opartych wzruszeń.
Kwiatów użył za pretekst rzucenia w przestwór ładnej myśli, zrodzonej z potrzeby łagodnego nastroju duszy. A że zwrócił się do kwiatów, świadczyło to o pewnej czystości jego ducha.
Dzieci, motyle i ludzie o duszach prostych a pięknych kochają kwiaty, lgną ku nim i na nich często opierają swe porównania, alegorje, gesta i marzenia.
On to czynił — więc miał duszę prostą i piękną, a zarazem silną i niezwykłą.
Do duszy stosował ciało, bo oto Helena przypomniała sobie jego rozkazujący a energiczny gest głowy, gdy mówił do niej tam — nad brzegiem morza w pamiętnej chwili trwogi — i śliczny czarujący uśmiech, który rozchylił jego usta przy słowach:
— Poślijmy te róże Wenecji — na dobranoc!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zanalizowawszy tak swe uczucia, uporządkowawszy je niejako, Helena uczuła pewną ulgę.
Przeraziła się bowiem chaosu, jaki w niej zapanował, gdy się z Hawratem rozstała.
Lecz teraz zdawało się jej, że dźwiga jakiś podwójny ciężar. Dziś do przewagi i siły przybył czar wdzięków...
Przesuwała rękę po czole, jakby chciała odpędzić od siebie jakąś natrętną marę — i zaczęła się ubierać powoli.
Nie chciała jednak iść ani na werandę, ani w aleję wyspy.
Była niepewna, wahająca, niezdecydowona.
Pójdę na moją ławkę... tam będę myśleć spokojnie — postanowiła.
Okolona całym laskiem młodych akacyj i karłowatych palm, stała altanka, w środku której znajdowało się kilka plecionych leżanek i stolików. W altanie tej nie przebywał nikt oprócz Heleny. Goście kąpielowi zdawali się nie wiedzieć o jej istnieniu.