Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - I tacy bywają.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

myślny, lecz żal w sercu obudzić. Potem wam spać pozwolę, spać długo, bez końca! Ziemia wam lżejszą będzie, niż szyderstwo świata, bo ja wiem, czuję, jak wam wśród ludzi było nieraz łzawo, smutno, ciężko!...

I.
Dla Mani...

Przesuwała się tak cichutko w garderobie, że chwilami aktorki zapominały o jej obecności. Wchodziła lękliwie, bojaźliwie, zajmując najgorszy kącik tuż przy drzwiach prawie.
Ustawiała nadtłuczone lusterko, opierając je o koszyk, wyjmowała słoik z waseliną, papierek z karminem i zgniecioną blaszaną puszkę z pudrem,
Poczem zdejmowała wyszarzane okrycie i wieszała je na kołkach, pytając rozpartych pod ścianami służących: „czy tu można“?
Aż gdy znalazła wolne miejsce, rozpoczynała wyjmować z kosza suknie, biedne, stare, przerabiane, lub upstrzone pękami wstążek staniki. Wieszając, oglądała się na wszystkie strony, czy komukolwiek nie przeszkadza, usuwając się młodszym dziewczynom, które z szelestem króciutkich spódniczek kręciły się po