Strona:Gabriela Zapolska - Głowa.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

katakumby są schronieniem wszystkich nędz, które opłacić szmatu ziemi na wieczny spoczynek nie mogą. Będzie mógł przynajmniej co niedziela trochę kwiatów przynieść i na ogólny pomnik rzucić. Ona pozna te kwiaty i wiedzieć będzie, że to dla niej od niego...
Miał bowiem teraz już jakiś rodzaj kultu, czci dla tej nieznanej, która lat tyle świętokradzko szarpana ręką handlarza, domagała się spoczynku.
Może to była matka, konająca przy wydaniu na świat dziecka, męczennica wspaniała, w nimbie macierzyństwa zastygła. Rozdenerwowany, egzaltowany chorobliwie mistyk tkał całe wstęgi legend przyjaznych, tragicznie pięknych...
Jeżeli grzeszyła, przebyła czyściec na szafocie desek handlarskich przykuta. Jeżeli zaś była doskonale świętą, przeciągała tylko szereg swych udręczeń i rozpaczy ziemskiego istnienia. Jakkolwiek było, on teraz wyswobadzał ją i niósł na spoczynek wieczny.
Serce mu biło gwałtownie, gdy w wigilję Zaduszek ostatni raz ujrzał ją na straganie.
— Jutro!... nareszcie jutro zamknie się nad nią kamień grobowy!

.........

Od rana płynęły tłumy na montmartrowski cmentarz, dźwigając wieńce, lśniące całe od paciorek. migocących w dziennym blasku.
Dzieci niosły koneweczki i szczotki. Matki dźwigały ławeczki. Tu i owdzie jechał wózek z maluchnem dzieckiem, które miało dzień cały spędzić wśród grobów, drzemiąc i płacząc na przemiany.
Nieznajomy wstał wzruszony i smutny. Wiedział, że raz głowa schowana do katakumb, nie przywita go więcej na przejściu tym uśmiechem, który mu wrósł w serce. Zdawało mu się, że idzie na pogrzeb ukochanej istoty. Ubrał się szybko i wyszedł na ulicę.