Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/650

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nadużywają w jaki sposób umysłowych przyjemności, są chorzy — chorzy tak jak pan, który wszędzie widzisz zwierzęcość i to tylko masz na myśli... a skoro się dobada przyczyny tej waszej choroby, usunie się ją niewątpliwie! Bądźcie przekonani!... I wtedy przejrzysz pan może, zobaczysz jasno, iż ludzie, którzy piszą jak Zola, jak Born, jak inni ludzie — ci ludzie są zdrowi i zdrowiem swojem mierzą siły swych czytelników. Nie czynią zniewag sile twórczej — Bogu, o którym pan ciągle rozpowiadasz, nie spowijają w welony szkodliwej i podniecającej tajemniczości aktów naturalnych, potężnych i doskonałych — lecz mówią o nich nie jak o zbrodni, z którą się kryć trzeba... lecz jak o jednym z najpiękniejszych hymnów w symfonii wszechświata!...
Hohe cichutko śmiać się zaczął.
— Proszę, proszę — wyrzekł, czyszcząc monokl — jak na młodą panienkę, panna Rózia ma niezły zasób wiadomości!
Usta Rózi zadrżały kilkakrotnie z hamowanego oburzenia.
— Mam tyle wiadomości, ile powinna mieć kobieta znająca rolę, jaką jej przeznaczono w społeczeństwie. I wiadomości te nie kalają mnie... bo są to piękne, wielkie i święte rzeczy, które wy obłudnemi, zasłonami okrywszy, jako akt zwierzęcości i przewagi materyi podajecie!...
Rak próbował uspokoić dziewczynę.
— Ależ, Róziu! — zawołał — jak Boga mego kocham!...
— Proszę cię — odparła Rózia — nie wtrącaj się! Dawno już chciałam wypowiedzieć temu panu co o nim myślę! Byłam tam za firanką i słyszałam,