Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/611

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



VI.

Wszedłszy do saloniku Żwana, Helena cofnęła się zdziwiona.
Z krzesła koło stołu podniósł się Born.
— Pan tu? — spytała.
— Tak!... ja — odpowiedział Born. — Pani zapewne po poradę... Czy pani chora?
— Nie! — odparła Helena — nie jestem chora.
Milczała przez chwilę, poczem składając na fotelu swą wiosenną popielatą parasolkę, spytała:
— Gdzie Żwan?
— Ma kilku bardzo ważnych pacyentów do odwiedzenia. Powróci za chwilę. Tak mi mówiła służąca... Czy i pani na niego zaczeka?
— Tak... zaczekam!...
Helena podeszła ku oknu i zaczęła udawać, że wygląda na ulicę. Była bardzo zmieszana. Od owej chwili w cukierni — niewidziała Borna a uczucie jej dla niego przeszło obecnie przez tyle faz różnorodnych, iż niewiedziała sama jaka nuta jest w niej dominującą. Nie dawniej jak wczoraj, sondując stan swego serca, drwiła ze swej miłości dla Borna, z chęci popełnienia samobójstwa dla tego chudego, zgarbionego człowieka, który żył bez ślubu z ko-