Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/597

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a nie dlatego, że to źle i że to uczyni krzywdę innym.
Helena podniosła głowę i spojrzała uważnie w zakrwawione źrenice Szerkowskiego.
— Więc pan w nic nie wierzy? — spytała.
— W nic, niestety!
— Jest pan jednak uczciwym człowiekiem...
Z ust Szerkowskiego znikł zwykły ironiczny uśmiech.
— Jestem uczciwym człowiekiem — wyrzekł po chwili — nie zabijam, nie kradnę, nie ranię, nie uwodzę, nie kłamię... Jestem biednym, bardzo biednym; mam jedną kurtkę, zajmuję się teraz reporterką, bo poezya to niepopłatny produkt... ale nie splamiłem się nigdy złym czynem... Podzielę się z większym od siebie nędzarzem chętnie... lecz nie czynię tego nigdy w ubocznych celach. Nie spodziewam się nic, nie oczekuję niczego. Położę się do trumny jak dziecko w wigilię swych imienin, oczekujące niespodzianki. Dostanę piękny prezent i powrócę do świata idei według Platona; czasby mi już zmienić tę zszarzaną na łokciach kurtkę i spalone alkoholem ciało!... Zostanę zwierzęciem, ha, to trudno!... Będę niem — utonę w morzu nicości — niechże i tak będzie, lecz jedno mi zarzucone być nie może, to to, iż w życiu mojem czyniłem dobrze, dla pozyskania stokroć większego dobra... Voila!...
Poszarpał w strzępy papierosa i rozrzucił tytoń dokoła dywana.
Przez chwilę siedział milczący i smutny, lecz nagle porwał się i ze zwykłą sobie ironią dodał.
— Ale nie przesadzajmy!... Prawdopodobnie i w mojem postępowaniu jest szkaradny czynnik egoizmu. Jeżeli nie postępuję źle, to dlatego, że