Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/457

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdyż wspomnienie tego człowieka mąciło jej umysł. Wspomnienie owej głowy zmarłej, którą Helena ujrzała pewnej nocy balowej, wstrząsało nią teraz jeszcze i wywoływało zimny pot na jej czoło. Halucynacye te nie powtórzyły się do tej chwili, lecz Helena doznawała często w nocy szalonego uczucia przestrachu. Budząc się nagle, siadała na łóżku. Zdawało się jej, że ktoś błądzi po pokoju. Złudzenie czasem było tak wielkie, iż raz schwyciła swe rozpuszczone włosy, zwieszone z poduszki, gdyż zdawało się jej, że jakaś niewidzialna ręka zbliża się, aby pochwycić ją za głowę. Nie widziała jeszcze, ale czuła ten świat mar i widziadeł, ogarniający ją dokoła. Jednej nocy zdjęła ją tak wielka trwoga, iż zerwała się i boso wybiegła do kuchni, aby zobaczyć ludzkie twarze. Zapaliła świecę. Służące, zdziwione, porwały się z łóżek. Ona, nie mówiąc ani słowa, powróciła do siebie, lecz nie kładła się, gdyż zdawało się jej, że zasnąwszy, umrze uduszona jakąś niewidzialną potęgą.
Nazajutrz kupiła sobie kanarka i zawiesiła go w swoim pokoju, chcąc mieć obok siebie jakieś żywe stworzenie.
Lecz wprędce znienawidziła śpiewającego ptaka. Jednego ranka, wstawszy trochę silniejsza i energiczniejsza, niż zwykle, wyrzuciła ptaka z klatką przez okno, gdyż świergot kanarka powiększał jej newralgię.
Klatka potrzaskała się o bruk a kanarek zabił się na miejscu.
Helena, dowiedziawszy się o tem, dostała spazmów i odprawiła służącę.
Tego samego dnia, wyszedłszy na ulicę, dostrzegła zdaleka Heglowę, wychodzącą z bramy domu, w którym widocznie teraz mieszkała. Obok