Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w chwili jej ślubu rozniecił. Bóg mnie ocalił, Bóg kazał śpiewać temu fletowi, aby mnie ustrzedz od grzechu i hańby... Odejdź pan; czy nie widzisz, że masz do czynienia z jedną z tych kobiet, które cierpią i umierają na swem stanowisku!
Grzmot oklasków rozległ się dokoła.
Wszyscy — Żabusia, Drzewiecki, wszystkie damy nerwowe, oprócz Rózi i kilku młodych panienek, siedzących koło okien, z najwyższym entuzyazmem oklaskiwały tyradę Sosnowiczówny, która, wyprostowana w swej długiej, białej sukni, przyciskając do piersi Nabuchodonozora, stała nieruchomie, patrząc szklanemi oczami na również nieruchomego swego towarzysza...
Siennicki obojętnie ramionami wzruszał.
— Nieznośne gorąco — wyrzekł, zwracając się ku Szerkowskiemu.
Lecz ten z drwiącym uśmiechem na Sosnowiczównę patrzył i głową kręcił.
Tymczasem, na scenie odbywała się znów nowa przemiana.
Hrabia, wzruszony do głębi pięknemi słowy i szlachetnością baronowej, skruszonym głosem przyznawał się do winy, sławił Opatrzność i nazywał baronową „białym aniołem“. Zabierał się do odejścia, błagał wszakże o jedno dobre słowo z ust „białego anioła“ o...
Hrabia. O pieśń przebaczenia, którą uniosę ze sobą, jak wijatyk na dalszą drogę życia i którą wywoływać będę w mej duszy w godzinie marzeń, o szarej godzinie!... I będzie to rozmowa naszych dusz, rozmowa pełna czaru i uroku, niewinna, jak pieśń tego chłopięcia, jak jego błękitnych oczów spojrzenie...
I podczas, gdy Nabuchodonozor, oparty o ka-