Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiety. Od czasu do czasu potrącił krzesło lub kopnął porzucone na dywanie suknie Heleny.
Nagle, siadając przed tualetką i sięgając po flakon z wodą portugalską zapytał:
— Czy ty znasz Hohego?
Zapytanie to spadło na Helenę jak piorun, odpowiedziała prawie bezwiednie i natychmiast:
— Znam, dlaczego się o to pytasz?
Świeżawski patrzył w lustro.
— Nic, ot tak! Widziałem go dziś w teatrze. Co to za nieznośna kreatura. Głupi, zarozumiały, nadęty jak żaba... Sosnowiczówna mówiła mi, że go znieść nie może...
Helena milczała, lecz przed oczyma jej migały purpurowe kręgi.
— Przyczepił się do niej, gdy wchodziła do teatru i usiadł przy niej w krzesłach. Wypadkiem miałem obok nich bilet. Sosnowiczówna nie mogła się od niego odczepić. Nareszcie w antrakcie posłała go po cukierki... Przypomniałem się wtedy jej znajomości, byłem jej przedstawiony już dawno, nie pamiętam gdzie, zdaje mi się, że u... Zresztą mniejsza z tem... Hohe czepia się jej ciągle i nudzi ją swoją miłością! Co to za błazen, narzucać się tak kobiecie...
Po raz pierwszy Świeżawski wynurzył tak otwarcie swój żal, widocznem wszakże było, iż i on czuł konieczną potrzebę wypowiedzenia tego, co mu na sercu ciążyło.
— Taki idyota, gryzipiórek — zaczął znowu, lecz Helena porwała się nagle z łóżka i, wyciągając rękę, krzyknęła:
— Cicho, daj mi spokój, nie zwierzaj mi się ze swoich zawodów miłosnych!... Ty, Hohe, wy wszyscy jesteście ulepieni z jednej gliny!... Zresztą