Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

On gładził jej ramiona z lubością zmysłowego smakosza.
— Spokoju, spokoju, zachorujesz mi jeszcze! — cedził wolno — nie narażę cię już więcej na podobne spotkanie, które rozumiem, że wstrząsnęło twą duszę. Wynajdziemy sobie gniazdko spokojne i ciche, gdzie będę mógł cię leczyć dalej, przemawiać do twego serca i niszczyć złe ziarno, jakie zasiali w twej istocie ci, którzy nie widzieli nic więcej w tobie, prócz twych ponętnych kształtów i wyjątkowego temperamentu!