Strona:Gabriela Zapolska - Dwóch.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kiwano głowami, powtarzano sobie tę cyfrę, podawano ją z ust do ust. W miasteczku, u Srula Soroki jedząc śledzia i popijając fałszowaną starkę, sąsiedzi dyskutowali nad tą cyfrą, kobiety zaś szeptały ją przy wyjściu z katedry po niedzielnem nabożeństwie. Na wsi nawet chłopi w chałupach myśleli o tej masie izb i pod konopiastą hyrą nie mogli i nie umieli sprowadzić do określonej ilości owej „siły“ komór, które miały dwór wypełnić. Tylko czesi i niemcy, powróciwszy z roboty, nie zastanawiali się nad owym faktem, obojętni, jak dobre siły robocze, które, raz puszczone w ruch, nie zastanawiają się nad tem co robią, ale jak robią i czy robota ta spodziewany zysk im przyniesie.
Wśród tego ogólnego podniecenia umysłów kręcił się Józio, cały zgorączkowany i teraz, gdy już szkielet domu stanął cały żółty wśród masy zieleni, chłopak przebiegał ciągle puste klatki pokojów i przełażąc przez poprzecznie ułożone belki podłóg, w które chłopi wsypywali gruz i ziemię, na palcach liczył:
— Jeden pokój, drugi pokój, trzeci pokój...
Plątało mu się to w małej głowinie.
Nigdy dojść nie mógł do końca. Zawsze brakowało mu kliku pokojów. Wreszcie dowiedział się, że wielka pusta przestrzeń w środku domu podzielona będzie na trzy części. Odetchnął. Miał teraz pełną cyfrę. Trzydzieści dwa pokoje! Siadał teraz na belkach i fantazya jego galopowała z przerażającą szybkością. Wypełniał ściany, obijał je, ustawiał meble. Te, które były w starym dworze, wydały mu się małe i nędzne, ojciec kupi inne! Słyszał jak pan Okiński mówił o sprowadzeniu kilku garniturów, fortepianu z ogonem, serwantki szklanej i nowego biurka. Jeden z pokojów miał się nazywać „srebrny“ i wszystko w nim miało być posrebrzane. Drugi — „hiszpański“, bo miał