Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W niecałe pół godziny przed ganek kredensowy wrócił Julek i wpadł do pałacu. W ręku trzymał ciemną flaszeczkę i oddał ją panu, który na tętent konia wybiegł z pokoju córki. Julek drżał cały, a z sukien jego spływały strumienie wody. Włosy zmoczone przylegały do skroni, na twarzy widniały smugi błota. Przed gankiem, okryta płatami piany, z poranionemi bokami i krwią nabiegłemi oczami, padła Miss Jackson, dysząc ciężko.
Śliczne stworzenie podniosło kilkakrotnie kształtną główkę i spojrzawszy w stronę stajni, żałośnie jęknęło. Miss Jackson istnieniem swojém opłaciła uratowanie panienki. Gdy ludzie nadbiegli, łagodne zwierzę leżało martwe z szeroko otwartemi oczami.
Julek powrócił do stajni; resztę nocy przepędził w gorączce, marząc o chacie koło bramy — o ładnéj białéj chacie, prawdziwéj hospodzie, którą mu jaśnie pan obiecał.
Tymczasem w pałacu powracał spokój i nadzieja. Lekarstwo okazało się zbawienne, ta mała ciemna flaszeczka była silniejszą od potężnéj zimnéj pani, któréj lodowe uściski zaczynały mrozić już wątłe ciało młodéj dziewczyny.
Narzeczona — milionerka była uratowaną.


∗                    ∗

O ile październik był chmurny i smutny, o tyle listopad śmiał się ciepłem i słonecznemi promieniami. Żółte słońce oświetlało resztki liści drżących na gałęziach drzew i całowało zziębniętą i wilgotną ziemię. Były to wprawdzie pocałunki wystygłéj piękności, które