Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

igra jak kot z myszą. Pieszczoty jego są podobne do łaszenia się pantery, która biorąc jadło z ręki dozorcy, patrzy, w który palec ukąsić swego chlebodawcę.
Czasami czyni to bezwiednie, bo zdaje mu się chwilami, że cię kocha nad życie. Lubi papierosy i zapach heliotropu. Woli wszakże woń stajenną, a do konia przywiązuje się zapamiętale. Płacze chwilami, ale to więcéj ze złości, niż z bólu.
Na wszelkie cierpienia fizyczne niewytrzymały, znosi wszakże rany, otrzymane na polu bitwy, z dziwną cierpliwością.
Idzie w ogień bojowy, a w czasie pokoju boi się psa i kota. Lubi pasyami plotki i ma zawsze spory ich zapasik.
Chętnie biegnie na rendez-vous, a mimo to spóźnia się najczęściéj. Lubi drzémać po obiedzie i długo czuwać w nocy.
Gra w karty namiętnie, pije czasem do upadłego. Nie mówię o ludziach nałogowych. Ci są chorzy.
Jak ci wyżéj wspomniałam, każdy ma swą poezyę i ta sprowadza go chwilowo do wymiarów dziecka. Trzeba umiéć tę chwilę uchwycić i spożytkować. W tém cała sztuka.
A teraz, droga moja, daruj, że zdarłam tę tkankę iluzyj, którą dokoła „niego” osnułaś. Życie jest nieubłagane, rzeczywistość zarysowuje się coraz silniéj, ideał lubi ostrygi i szampana. Nie rób z życia tragedyi, nie dramatyzuj, a będziesz szczęśliwą. Słuchaj chętnie, co ci „on” mówi, notuj w pamięci i uśmiechaj się z tego. Zobaczysz, że ci niedługo drugi