Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Włosy miękkie, długie, jasne, owija naokoło głowy, tworząc tym sposobem dyadem królewski.
Oczy zielonawe patrzą z pod długich ciemnych rzęs, mieniąc się kameleonowemi barwami.
Usta rozchylone, zmysłowe, z kącikami do dołu spuszczonemi.
Te kąciki nadają twarzy dziewczyny jakiś dumny, hardy wyraz.
Głowę nosi wysoko, klasycznie; piękna to głowa, osadzona na gibkiéj gładkiéj szyi; rozchylona koszula znaczy kontury piersi czystéj, dziewiczéj...
Równe, proste plecy łączą się harmonijnym łukiem z linią rąk i znaczą śliczne wygięcie spadzistych ramion.
Biodra śmiało zarysowane odcinają stan i w dalszém przedłużeniu tworzą iście posągowe kształty.
Jakiś czar młodości, urok nieprzeparty wieje z téj boséj krasawicy, gdy stanie z odkrytą głową w jasny wiosenny dzionek i rumianą twarz swoję ku słońcu obróci.
Snopy światła migają po rysach dziewczyny, potok jasności oblewa ją wokoło, uwydatnia jéj rysy — ona stoi niewzruszona, uśmiechnięta, pewna siebie i téj chłopskiéj urody, nielękającéj się dnia białego.
Kocha się w niéj wieś cała — ona patrzy na rozkochanych swemi zielonemi oczami i wzrusza ramionami.
Jeden Julek tylko ma łaski u niéj.
Julek zmienił się także bardzo.
Zmężniał, pochylił ramiona — zestarzał się jakoś.
Dziewiętnastoletni chłopak miał chód, ruchy, spojrzenie siwowłosego starca.