Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyjął ją z radością nawet — jego poczciwa, smutna natura nie przypuszczała nawet, że ta jasnowłosa dziewczyna, w zgrzebnéj koszuli i ze sznurkiem potłuczonych paciorek na szyi, używa tylko jego niepozornéj i nicnieznaczącéj istoty do swych tajnych i przewrotnych celów.
A jednak ta bosa i brudna dyplomatka zawstydziłaby może sztuczkami i fortelami swemi Metternicha, a może i Żelaznego księcia w Berlinie.
Powoli potrafiła przywiązać do siebie smutnego chłopca, który choć czuł, że go ciasny umysł dziewczyny zrozumiéć nie jest w stanie, lgnął do niéj z każdym dniem więcéj.
Obiecał jéj nawet pokazać pokoje, jeśli państwo wyjadą, a Lawdańskiego w kredensie nie będzie. Tego tylko pragnęła teraz Małaszka.
Jak widzimy, pragnienia jéj rosły, a ciekawość nie ustawała.
Zamało jéj było widziéć dwór powierzchownie — podkradała się w nocy pod wielkie gotyckie okna i chciała przez szare płócienne rolety dojrzéć, co się dzieje wewnątrz.
Czasem udało się jéj dojrzéć, jak przez otwarte naoścież podwoje ganku schodziła młodziuchna trzynastoletnia dziewczynka w błękitnéj sukience, a potém wolno i poważnie obchodziła trzykrotnie trawnik i wracała do domu.
Dziewczynka ta miała bladą, mizerną twarzyczkę, rzadkie jasne włoski i chude alabastrowéj białości rączęta.
Stąpała wolno w swych błękitnych ażurowych pończoszkach i czarnych pantofelkach; była tak nikła i wą-