Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mężczyźni, stojący na chodniku, zaczęli wskazyzywać sobie niektóre wybitniejsze osobistości.
— Patrz! ta w granatowym żakiecie, to Muszka Chotkiewiczówna, a ta w zielonéj sukni, to Muszka Birówna, a ta blondynka, taka czerwona na twarzy, to Muszka Zdatnicka.
— Cóż to wszystkie Muszki?
— A jakże!.. taka teraz u nich moda!
— A ta w jasnym żakiecie; która w téj chwili oddaje swoją książkę lokajowi?
— To Orzecka, z domu Charłupczanka.
— Ładna, bo ładna!..
— To też dlatego wziął ją Orzecki, bo Charłupkowie, oprócz tytułu, nie mieli ani centa...
— Charłupkowie to co? baronowie? hrabiowie?..
— Hrabiowie, idyoto!.. tu wszyscy w Galicyi są hrabiami.
— E! takie tam hrabstwo galicyjskie...
— Cicho! cicho!.. jeszcze jedna! aa! ta, proszę siadać... warta grzechu!
— To Muszka Dobrojowska!
— A!..
Środkiem wschodów szla teraz młoda dziewczyna dziwnéj, niezwykłéj piękności.
Wysokiego wzrostu, wysmukła, giętka, owinięta jasno-bronzową wełną, idąc, miała ruchy odaliski dotującéj się do tańca. Linie jéj ciała nie były liniami posągu, lecz liniami ryciny mód z jakiegoś paryskie-