Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

użyto na powrócenie do badania źródeł wszelkich religii. Jakiś komiwojażer zaimponował wszystkim, mówiąc, iż ma znajomego, którego brat widział na własne oczy indyjskiego fakira. Malarze teraz wzruszali ramionami, patrząc na mówiącego z politowaniém. Wielkie rzeczy — fakir! Każdy z nich potrafi to samo; trzeba tylko... chcieć. Podkreślali to słowo i uśmiechali się tajemniczo, porozumiewając się wzrokiem. I nagle, jakby chcąc zaznaczyć pogardą swoją dla tych filistrów, czepiających się zbyt wysokiego przedmiotu rozmowy, zaczęli mówić pomiędzy sobą o teoryi harmonii barw, którą można było mechanicznie przeprowadzić na podstawie biegu planet. Była to już rzecz fachowa, i powoli teraz teozoficzne rozmowy milkły niepodsycane, zwłaszcza, iż pojawiły się salaterki pełne czarnego kremu, obłożonego żółtemi, wyschłemi biszkoptami.
Wielohradzki siedział, milcząc, pochylony nad talerzykiem, i jadł leguminę, pełen jakiegoś błogiego zadowolenia.
Myśl o Teci, która go niémile drażniła w chwili rozpoczęcia obiadu, odbiegła go zupełnie. Teraz już tylko cały był przejęty swą miłością dla Muszki i dusza jego rwała się po za te drzwi, za któremi znajdowała się hrabianka.

· · · · · · · · · · · · · · · ·