Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tepianowy“, w którym zamykano uczennicę krnąbrną, nieposłuszną lub nagle zbuntowaną. Orzecka przyznawała się, iż przepędziła tam większą część czasu, przeznaczonego na swe wykształcenie, a zapytana przez Dezyderego, co robiła przez te długie godziny, zamknięta sama w pokoju, w którym, oprócz krzesła i fortepianu, nie było żadnego innego mebla, odpowiedziała, śmiejąc się wesoło:
— Wdrapywałam się na fortepian i spałam jak zabita.
Zachichotała znów, pokazując w tym uśmiechu dwa rzędy zębów białych, jak dobrane perły. Mężczyźni patrzyli na nią z zachwytem. Była to zdrowa roślina o pięknych kształtach, rada z życia, z siebie i ze swego otoczenia. Rujnowrała męża na stroje ta mała Charlupczanka, flirtująca z Malewiczem, Pozbitowskim i innymi. Wiedziano wszakże, iż była uczciwą i wierną mężowi. Trzepotała się tylko w słońcu i rada przeglądała w oczach mężczyzn. Obecnie starała się czasem przybierać poważniejszą minę, gdyż wprowadzała w świat pupilkę męża, sierotę, Muszkę Statnicką. Przy wysokiéj, chudéj, spokojnéj dziewczynie Orzecka wydawała się jéj młodszą siostrą. Niémniéj przybierała poważne miny po to, aby za chwilę wybuchnąć śmiechem.
Bil od niéj ten śmiech srebrzysty i won lijołków St. Remo, któremi przepajała swe suknie. I w téj chwili odziana w ametystowéj barwy fular, pachnąca