Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
FILO (siada na krześle koło szesląga od strony widzów).

Przecież... ja...

STEFKA (klęcząc w kucki na szeslągu).

Ale nie tak jak każden i w byle kim. Tylko uczciwie... no tak, jak się tam w waszych kobietach kochacie?

FILO.

Jak pani się może pytać o to. Ja panią ubóstwiam. Dla mnie pani jest uosobieniem miłości, ja po nad panią...

STEFKA.

To są faramuszki. Ja się pytam czy można się we mnie kochać uczciwie?

FILO.

Inna miłość byłaby dla pani obelgą!

STEFKA (gorączkowo).

Więc ja nie stoję po za ludźmi? —

FILO.

Pani stoi pomiędzy aniołami, po nad ludźmi.

STEFKA (tupie nogami).

Nie... nie... ja chcę stać pomiędzy ludźmi, pomiędzy zwyczajnemi kobietami — takiemi które można kochać, zaręczyć się, ożenić...

FILO (wpatruje się w nią).

Tak... powiedziała pani wielkie słowo. Wielkie...