Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STEFKA (powraca do szeslągu).

Ja do rodziców pana napiszę.

FILO.

Tem lepiej — sytuacya się od razu wyklaruje.

STEFKA.

Jaka sytuacya?

FILO.

Moja i Pani. Przejdę walki, piekło — ale zwalę to wszystko i utoruję drogę dla nas obojga...

STEFKA.

Gdzie???

FILO.

Do wspólnej egzystencyi.

STEFKA (idzie do lustra).

Pan ma źle w głowie.

FILO (ponuro).

A nie zdołam zwalczyć przeszkód — zginiemy razem!

STEFKA (robi perskie oko).

Właśnie.

FILO.

Czy pani sądzi, że ja bym panią samą na świecie zostawił? Nigdy! Wszystko czyha na pani wdzięk, niewinność, młodość. Wszystko! Wszak teraz ciskają na Panią ostatnie obelgi. Mówią o pani straszne rzeczy...