Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MICHASIOWA.

To ja przeczytam!

(siada przy stole i czyta list Fila).

Perłami skuję twe śmigłe ręce
Na nie rozsypię twych włosów złoto
Więzami ducha...

(wzdycha).

Ładnie pisze tylko trudno czytać.

STEFKA.

Ciekawe komu on to znów ukradł?

MICHASIOWA.

Ta co miał ukraść? Przecie niema przy liście nic jeno kwiaty.

STEFKA.

Po co mi to zielsko?

MICHASIOWA.

To niech mu Stefka powie, żeby zamiast kwiatów przysyłał kolonialne towary... To będzie wydatniejsze.

STEFKA.

Głupiaś.

MICHASIOWA.

Co — głupiaś... to jeden pieniądz.

(zaczyna czytać).

Perłami skuję twe śmigłe ręce...

STEFKA.

A to piła...